Finał historii. Ostatni trzepot kruczych skrzydeł. Ostatni powiew magii. Następuje przebudzenie. Przebudzenie mocy. Nie ma nic oprócz kruków. Nie ma nic oprócz snów.
Linia mocy nadal skrywa wiele tajemnic. Wszystko jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Ciemność. Ciemność atakuje wszystko co magiczne. Ciemność pozbawia mocy, odbiera nadzieję. Ciemność chce więcej, chce niszczyć. Ciemność wkrada się niepostrzeżenie do umysłu bohaterów. Manipuluje nimi. Zaburza postrzeganie rzeczywistości. Pozbawia bezpieczeństwa. Ciemność się zbliża, a gdy jest blisko nikt nie powinien czuć się bezpiecznie, swobodnie.
Przed Blue, Ganseyem, Ronanem i Adamem trudne wyzwania. Zostaną poddani próbie. Każdy z nich ma swoje własne cele, pragnienia. Każdy z nich mierzy się ze swoimi własnymi demonami.
Życie jednego z przyjaciół jest w niebezpieczeństwie. Śmierć, skrywa się w ciemnościach. Jest już bardzo blisko, a jedynym ratunkiem jest Glendower. Glendower to magia, moc. To jedno życzenie. Życzenie, które może ocalić, ale też zniszczyć wszystko co dobre i sprawiedliwe. Nie tylko Blue, Ronana, Gansey i Adam mają życzenia.
"Jego uczucia [...] były niczym rozlana plama ropy - pozwolił jej się rozprzestrzenić i teraz na całym oceanie nie znalazłoby się ani jednego miejsca, które nie zapłonęłoby, gdyby opuścił zapałkę."
(Stiefvater M., Przebudzenie króla, s. 155.)
Stało się. Oto finał historii o kruczych chłopcach. Odkładałam ten moment. Chciałam, jak najdłużej napawać się historią. Bardzo podobał mi się świat wykreowany przez autorkę. Osobowość bohaterów, która jest oryginalna. Do zapamiętania.
Ale czy jestem zachwycona zakończeniem historii? Mam bardzo mieszane odczucia. Chciałam magii, przebudzenia króla, a otrzymałam miłosne zakończenie w stylu "Śpiącej królewny". W ostatniej części, pojawiło się zbyt wiele nowych wątków, nowych postaci. Co z jednej strony stanowiło urozmaicenie ale co za dużo, to też nie zdrowo. I tak ten ostatni tom stał się wielkim workiem bez dnia. Nieco nietreściwy, mało konkretny.
Uwielbiam pierwszy tom. Drugi tom mnie zachwycił, a na trzeci nie mogłam się doczekać. Natomiast Przebudzenie króla, czyli czwarty tom był dla mnie utęsknieniem za magią, która miała miejsce w poprzednich częściach. Niemej jednak, historia o kruczych chłopcach zapadła mi w pamięć, wytworzyła specyficzną więź między mną - czytelnikiem :) Cieszę, że ją poznałam, przeczytałam.
"[...]pożegnania nie zawsze są ostatecznie. Można odejść i wrócić."
(Stiefvater M., Przebudzenie króla, s. 92.)
To koniecznie muszę zainteresować się tą serią, bo nigdy o niej nie słyszałam!
OdpowiedzUsuń